poniedziałek, 31 lipca 2017

Naturalny chów cz. 2.

   Minęło ponad dwa lata od napisania postu "Naturalny chów". Myślałem i łudziłem się, że leśniczy w końcu usunie ten wywrot z uprawy. Zrobiłby to zapewne każdy inny, ale nie ten leśniczy. Jakby rządził się innymi prawami, spoza innych ram.

   Cóż z tego, że zasadził nowe pokolenie lasu, a później wiatr wywrócił starą sosnę w uprawę? Może nawał pracy nie pozwolił na zajęcie się tym wywrotem. Bo i po co usuwać skoro następne sosny mogą być wywrócone. Zatem czekał na ten moment i wiatr powalił następne drzewa. I spokojnie sobie leżą przyciskając to, co posadzili ludzie. Rozłożyste korony nie tylko przygniotły młode sadzonki, ale w następnej kolejności uniemożliwiły prowadzenie pielęgnacji.

   Będąc leśniczym na tym leśnictwie pilnowałem nowo założonych upraw. Zresztą każda gałąź leżąca na uprawie, a zwalona przez wiatr była dostrzegana przez inżyniera nadzoru lub nadleśniczego i w trybie błyskawicznym było mi to wytykane. Czyżby teraz zmieniły się kryteria? A może właśnie ten leśniczy ma tak wielkie fora, że nikt mu nie zwraca uwagi? Bo przecież on może tego nie widzieć zajęty własnym biznesem, ale nadzór powinien dostrzec to i wskazać mu.

   Kiedyś chciano obciążyć mnie za znaleziony w trawie kawałek pniaka wmawiając, że mogła być to tartaczka. Tu od lat leżą sztuki, które miały wartość surowca wielkowymiarowego. Teraz to tylko opał. A przecież przy nich kiedyś ktoś był, ale pozostawił czasowi i owadom.








   

środa, 19 lipca 2017

Wycinka

   Jeżdżąc do pracy zaintrygowały mnie prace prowadzone bezpośrednio przy drodze. W zasadzie to nagły ich brak. 

   W zeszłym tygodniu zauważyłem, że bezpośrednio przy drodze wycięto kilkanaście akacji. Widziałem również ścięte dęby. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że ścięte drzewa przygniotły inne, posadzone kilkanaście lat temu przeze mnie wtedy na nowo założonej uprawie na gruncie porolnym.

   Minął jeden, drugi i następny dzień i nie widziałem nikogo, kto kontynuowałby rozpoczęte prace. Piątego dnia nie wytrzymałem i zatrzymałem się na poboczu. Moim oczom ukazał się widok jakby znany z widzianych wcześniej prowadzonych prac w leśnictwie Radzików. Bałagan totalny! Jakby ścinający robił na złość komuś, albo samemu sobie! Potężne akacje zostały ścięte bez składu i ładu! Wiele sztuk ściętych w jedno miejsce, przygniatając powalone wcześniej.

   I już nie chodzi mi o to, że ktoś sobie utrudnił robotę, bo teraz będzie wyszarpywał kawałki gałęzi spod innych gałęzi. Jego sprawa! Jak głupi, niech szarpie! Nie wnikam też kto prowadzi te prace mające zapewne na celu usunięcie starodrzewu akacjowego wzdłuż drogi. Martwi mnie to, że znowu zabrakło gospodarza!

   Parę naście lat temu ludzie z mozołem sadzili młode sadzonki, a następnie pielęgnowano je wykaszając chwasty i to nie jeden rok. Wyrosły, teraz wysokie na kilka metrów, jesiony, dęby, modrzewie i sosny. Ale ktoś nieudolnie prowadząc ścinkę po przygniatał je! Rozumiem! Nie zawsze uda się położyć ścinane drzewo gdzie chcemy, albo żeby nie było szkód. Ale do diaska! Ten bałagan trwa prawie od tygodnia! Dlaczego od razu nie usunięto konary przygniatające młode pokolenie?!

   
    Jakby było mało, podczas ścinki nie było na miejscu leśniczego! Gdyby był, nie pozwoliłby wjeżdżać ciągnikiem w głąb młodego drzewostanu i łamać drzewka, bo tak było podczas naciągania akacji linami aby nie upadły na asfalt. Zajęty był swoim biznesem, czy to norma w tym leśnictwie?

   Szkoda, że nie ma poczucia poszanowania czyjejś pracy! Szkoda, że jest tak bardzo zajęty!


   P.S.

   Dziś wracając z pracy dostrzegłem ruch w tym miejscu. Jakiś człowiek wycinał metry z powalonych akacji. Ciekawe tylko jak będą postępować dalsze prace, bo widziałem tam jeszcze wiele drzew wyznaczonych do wycinki.

Sądów, 19.07.2017 r.