środa, 24 czerwca 2015

Naturalny chów

   Cieszymy się gdy coś w sposób naturalny pojawia się i rośnie. (Nie mam na myśli chwastów). Nazywamy to sukcesją. Samoistnie pojawia się młode pokolenie, wzrasta i tworzy coś nowego, naturalnego. Często nie ingerujemy w to pozostawiając wszystko w rękach natury. Takie postępowanie stosuje się w wyłączonych drzewostanach, parkach narodowych, fragmentach pierwotnej puszczy, a nawet w naszych lasach.

   Jest to działanie celowe i cały czas podlegające kontroli. Dążymy do tego aby otaczały nas naturalne skupiska leśne. Inaczej to wygląda gdy gospodarz zapomina o zainicjowanej uprawie, którą posadził. Tu nie można i nie powinno się oczekiwać od natury, że dokończy za nas rozpoczęte dzieło. Kolejny minus dla gospodarza, bo coś zaczął i zapomniał.

   Wiosną tego roku założył uprawę. Ludzie posadzili dęba, lipę i coś tam jeszcze. Wszystko przyjęło się i rośnie. Jakiś czas po tym wichury narobiły psot. Powaliły jakieś drzewo. Inne złamały. Stało się i już! Po jakimś czasie znowu pojawili się ludzie i ogrodzili siatką uprawę aby nie gryzł ją zwierz. Nikt nie zwrócił uwagi na leżące na uprawie drzewo, czy też fragmenty odłamanych konarów. Ciekawe, bo są znacznych rozmiarów.

   I może nie dziwiłbym się tyle tym od grodzenia. Przecież mieli ogrodzić uprawę i to zrobili. Dziwię się gospodarzowi tego lasu. Wybryki wiatru są widoczne z drogi, którą przejeżdżał w tym czasie wielokrotnie. Nie pomyślał, że to co posadzono, teraz przygniatają powalone sztuki? Że należałoby to jak najprędzej usunąć i pozwolić rosnąć uprawie? A może znowu nie miał czasu na takie sprawy? A może myślał kategoriami puszczańskimi? A może w końcu ... To chyba wszystko przez te leśne paskudy i inne psujaki. Zawsze coś namieszają!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz