wtorek, 1 sierpnia 2017

Deprecjacja.

   Nie jestem złośliwy, ale wystarczy wejść do lasu i już można wiele powiedzieć o gospodarzu. W tym przypadku raczej wiele niepochlebnych opinii. Obym się mylił!

   Naszła mnie ochota zobaczyć nowe nasadzenia w miejscu przygotowanym w 2014 roku. Gniazdówka. Byłem tam w połowie maja wspomnianego roku. Zastanawiało mnie wtedy, dlaczego na obrzeżu gniazda pozostawiono ogromną topolę. W części odziomkowej około 200 cm średnicy. No, ale był tam leśniczy i widocznie miał jakiś cel pozostawiając tak olbrzymie drzewo. Nie wiem tylko jaki?

   Minęły dwa lata i ciekawość mnie tam zapędziła. Zobaczyłem ogrodzone gniazdo z nasadzeniami i olbrzymią topolę w pozycji poziomej. Wiatr już dawno ją zwalił pozbawionej wsparcia  wyciętego drzewostanu. Teraz omszona, opatulona pokrzywami, jeżyną i kępami kruszyny cichutko leży sobie od dwóch lat! Ktoś przyciął rozłożyste konary aby nie rzucały się w oczy. Leży cichutko wsłuchując się w ptasie trele.

   Być może jej pokaźny pień jeszcze przedstawia jakąś wartość, ale niebawem nada się tylko na opał albo na wylęgarnię owadów. Leśniczy - gospodarz, a co tam?! Ma ważniejsze sprawy! Będzie zawracał sobie głowę jakąś topolą! Nadzór inżynieryjny pewnie tam nie dotarł! Bo i po co po pokrzywach łazić?! Nadleśniczy?... Może pomówmy o czymś innym...

   Leśnictwo to od kilku lat toczy deprecjacja, podobnie jak zwaloną topolę. Ale kogo to obchodzi?


Co ciekawe, wygrodzono olbrzymi pień topoli zwiększając tym samym grodzenie gniazda. Tu wszystko można!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz