piątek, 4 sierpnia 2017

Płot

   Leśnicy nie tylko wycinają las, ale też go sadzą. Dbają o nowe nasadzenia, którym w pierwszej fazie wzrostu zagrażają nie tylko różne patogeny, owady i zwierzyna. Wykorzystuje się w tym celu różne sposoby ochrony. W przypadku zwierzyny stosujemy repelenty odstraszające czy to zapachem, czy smakiem. Co cenniejsze gatunki grodzimy aby spokojnie wzrastały do momentu gdy umkną spod pyska łakomych kopytnych. Gdy to nastąpi grodzenia stają się zbędne i należy je usunąć.

   Nie możemy grodzić całego lasu. Dlatego w odpowiednim momencie udostępniamy wcześniej grodzone fragmenty, którym już zwierz nie zagraża. Tak robi się wszędzie. Chociaż "wszędzie" nie znaczy, że tak dzieje się w leśnictwie Radzików. Tu jakby działały inne zasady i prawa. Tu leśniczy albo nie ma czasu, albo nie wie kiedy należy usunąć niepotrzebne już grodzenia.

   Przykładem może być oddział 300 b. Tą uprawę zakładałem jeszcze ja. O ile dobrze pamiętam w 2004 roku. Fragmenty zostały ogrodzone ze względu na dużą penetrację w tym miejscu zwierzyny płowej. Ale to było 13 lat temu. W tej chwili już młodnik znacznie wyrośnięty ma się dobrze i nawet widziałem wykonany zabieg. Tylko dlaczego nadal istnieje płot, gdy młode pokolenie ma kilka metrów wzrostu i średnicy kilkunastu centymetrów? Co jest tu zagrożeniem?

   Podobnie wygląda sytuacja w oddziele 304 b i 304 a. Tam płot chronił prawie całe te wydzielenia. W 304 a powierzchnia założona i ogrodzona została w 2001 roku. Do teraz widać siatkę grodzenia poprzerastaną akacją i innymi drzewami. Za nią rosną znacznych rozmiarów dęby, modrzew, buk i daglezja. Co zagraża 10 metrowym drzewom? Jakie zwierzę?

   Konkluzja może być jedna. To leśnictwo zostało zapomniane przez wszystkich, albo jest leśnictwem doświadczalnym. Tu nie obowiązują wspomniane przeze mnie wcześniej zasady obowiązujące w innych leśnictwach. Tu prowadzenie leśnictwa to bajka!



   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz